WywoÂłana
off the record przez MelisĂŞ informujĂŞ, Âże koncert wczorajszy wysÂłuchany zostaÂł przeze mnie w caÂłoÂści, na dodatek z gĂłrkÂą i udeptaĂŚ, to znaczy promocja byÂła, niespodzianka, blondyneczka z kokardkÂą we wÂłosach ÂśpiewajÂąca w stylu programu "Mam talent".
Marcin Koziak zosta³ chyba potraktowany jako wabik dla publicznoœci, bo na samego pana Bieleckiego to by chyba a¿ 1/3 sali nie przysz³a, bo tyle mniej wiêcej by³o chêtnych. Ca³oœÌ by³a - no, krótka. Koncert Liszta, fortepianowy pierwszy do najd³u¿szych nie nale¿y, Marcin zagra³ doœÌ energicznie, zreszt¹ do merytorycznych ocen nie bêdê siê wyrywa³a, bo siê nie znam. Podoba³o siê, nawet bardzo, rogalik mi wykwit³ na smutnej twarzy jak tylko rozleg³y siê pierwsze dŸwiêki fortepianu. No lubiê, uwielbiam, kocham koncerty fortepianowe i co mi kto zrobi.
Po odsuniĂŞciu fortepianu w kÂąt nastÂąpiÂły Sekrety w 3 czĂŞÂściach, ÂŻycie, Sen i Przebudzenie, miÂłe dla ucha jak muzyka filmowa, kojÂące, Âłagodne, przyjemne, zwÂłaszcza partie fortepianu, akordeonu, bĂŞbnĂłw i HARMONIJKI. Orkiestra mÂłoda, Âżwawa, harmonia byÂła cudna

Dyrygent polski, ale zaangaÂżowany aktualnie w Chile, sympatyczny. Wszystko byÂłoby ok, gdybym nie byÂła zmuszona do wysÂłuchania trzech piosenek jakiejÂś debiutujÂącej blondyneczki, czuÂłam zaÂżenowanie, nie przystawaÂła mi nijak do reszty, choĂŚ pewnie sama w sobie ÂśpiewaÂła nieÂźle.
Zadowolona jestem tak czy inaczej, magia koncertu dziaÂła jeszcze dzisiaj
