Widzê, ¿e wywo³ywali¶cie mnie. Przepraszam, skupia³am siê na w±tku dusznikowskim niemal niepodzielnie, nie maj±c ju¿ si³y na nic innego, unosz±c siê jak w mydlanej bañce gdzie¶ w sielankowych ob³okach. A potem i zmêczenie (sic!!) odzywa³o siê ju¿ z coraz potê¿niejsz± si³±. Coraz trudniej by³o mi w tym ko³owrocie zdarzeñ, koncertów, emocji, ci±g³ego napiêcia wycisn±æ z siebie jeszcze na koniec autentyczny entuzjazm i ¶wie¿± refleksjê. Wróci³am. Odespa³am. Poczyta³am. Spad³am z ob³oków na ziemiê.
Wspomina³am Wam o koncercie Ingolfa, choæ nie chcia³am wdawaæ siê w szersze rozwa¿ania zanim sami nie us³yszycie i nie bêdziemy rozmawiaæ o tym, co s³yszeli¶my wszyscy.
Zreszt± nie spodziewa³am siê z Waszej strony bardziej surowej krytyki, ni¿ ta, któr± przedstawili¶cie. Nie my¶la³am wtedy o nikim innym, poza nami. W muzycznej bañce Dusznik zapomnia³am o istnieniu zewnêtrznego ¶wiata z ca³± jego bezwzglêdno¶ci±, siatk± uk³adów, interesów, w której istotnie artysta jest tylko czê¶ci± wielkiego mechanizmu, maj±cego dawaæ doskona³y produkt i – first of all – ¼ród³o dochodu i napêdu machiny. Ale przecie¿ nie dla nas...
Tak, Ingolf by³ ¶miertelnie zmêczony. Jecha³ do nas z koncertu i jecha³ od nas na koncert. Prócz tego widaæ by³o, ¿e poczu³ siê ¼le. Na bisach ledwo ju¿ móg³ zapanowaæ nad bólem g³owy. Chyba po raz pierwszy widzia³am go w trakcie gry, i podczas uk³onów, kiedy ju¿ nie móg³ siê u¶miechaæ.
Oczekiwania. Allegra pisa³a nam kiedy¶, jak nadmiernymi oczekiwaniami zepsu³a sobie nieco odbiór Ingolfowej muzyki. Staram siê zawsze usilnie mieæ jak najmniej oczekiwañ, uczyæ siê doceniaæ, cieszyæ jak najbardziej tym, co dostajê. Nie jest to ³atwe, gdy kto¶ od pocz±tku stawia poprzeczkê niezmiernie wysoko. Ale wtedy pomaga jeszcze co¶ innego;) Przypomnia³ mi siê ten pamiêtny cytat z „Love story” wed³ug Segala: „Love means never having to say you’re sorry”.
Ingolf kocha swoj± publiczno¶æ. To siê wie i czuje. Nawet tak potwornie zmêczony, z obola³± g³ow±, na pewno pragn±cy siê znale¼æ w zupe³nie innym miejscu, odnalaz³ jeszcze dla nas swój u¶miech. Wtedy, gdy mniej empatyczna i bardziej rozkapryszona gwiazda z miejsca odgrodzi³aby siê od nas i pospieszy³a na odpoczynek i regeneracjê si³, on jeszcze cierpliwie zgadza³ siê na wszystkie kaprysy fanów, niekoñcz±ce siê zdjêcia, autografy, miniwywiady... Kocha nas. Nie potrzebuje mówiæ „przepraszam”. Stara³ siê i to by³o s³ychaæ. To nie by³a cha³tura, to by³o wszystko, co potrafi³ nam daæ w tym w³a¶nie momencie.
Oczywi¶cie, zgadzam siê, ¿e istotn± kwesti± pozostaje, dlaczego tak siê sta³o, na co ju¿ bardzo dobrze odpowiedzieli¶cie. Ja od pocz±tku ba³am siê, ¿e bierze na siebie tak du¿o, pyta³am, jak wytrzyma ten straszliwy rok. On nie ma tak ¿elaznego zdrowia i psychiki, jak Danii³. Ale kocha to, co robi, cieszy³ siê widz±c, jak± rado¶æ daje ludziom, czu³ siê zobowi±zany dawaæ j± im, ile mo¿e najwiêcej. A oni byli nienasyceni. Tyle zachwytów, pró¶b, codziennie. Zagraj u nas, i u nas jeszcze, przyjed¼ do nas, wróæ do nas, koniecznie... Nie tylko on sam przecie¿ chcia³ wci±gn±æ siê w ten m³yn. Machina muzycznego biznesu potrzebuje ¶wie¿ych talentów. I je¶li tylko pozwol±, wyciska z nich wszystkie soki. Czy policzyli¶my, ile koncertów da³ Ingolf w tym roku? Czy du¿o jest w Polsce miast, w których go nie by³o? Czy kto¶ z nas, jego fanów na ¶wiecie, gotów by³ z w³asnej woli zrezygnowaæ z przyjazdu Ingolfa w imiê jego lepszej kondycji?
I my przecie¿ kochamy Ingolfa. Potrafimy zatem przyj±æ go do serca na dobre i z³e, w zdrowiu i w chorobie;)) Wziê³am tyle, ile móg³ mi daæ i nadal – dla mnie, przecie¿ nie specjalistki, zwyk³ej, szarej istoty kochaj±cej muzykê – by³o to du¿o. Nie oszuka³ mnie, nie zawiód³. To nadal by³ bardzo dobry koncert! To tylko my, wiedz±cy, ¿e Ingolf nie daje bardzo dobrych koncertów, przyzwyczajeni, ¿e daje koncerty doskona³e w stopniu trudnym do opisania, odczuli¶my go jako z³y, nieudany. Nie wiem, co siê przebi³o przez bezduszny mechanizm kabli i przeka¼ników. Ja tam, na sali, poczu³am jednak to, co w grze Ingolfa zawsze by³o wa¿ne – mi³o¶æ i szacunek do muzyki, chêæ przekazania jej piêkna nam, s³uchaczom, i to jego charakterystyczne brzmienie, które tak bardzo lubiê. Trzeci raz ju¿ spotkali¶my siê osobi¶cie. I by³o tak, jakbym spotka³a przyjaciela. Poprzednim razem – w pe³ni si³ witalnych, tryskaj±cego energi±, niczym wulkan. Dzisiaj smutnego, uginaj±cego siê pod ciê¿arem zmêczenia. A przecie¿ wci±¿ tego samego, mówi±cego do mnie g³osem s³abszym, ale rozpoznawalnym, witanego z rado¶ci±, choæ z niepokojem o jego zdrowie.
Pisa³am Wam o moim zmêczeniu, tak mocno utrudniaj±cym przep³yw uczuæ, sprawiaj±cym, ¿e nawet gdy mo¿na robiæ to, co do nas nale¿y, trudniej jest robiæ to z porywem zapa³u. Siedzia³am na jednym z ostatnich koncertów rozpaczliwie staraj±c siê poczuæ ten zapa³J Choæ w drobniutkiej mikroskali, poczu³am w Dusznikach, jak to jest
))
Nie, kochani, nie mylili¶my siê, nie mylili siê ci wszyscy ludzie w tych wszystkich salach ca³ej Europy, wszyscy krytycy, dziennikarze, mi³o¶nicy muzyki. On jest sob±, przez ca³y czas. Ale jest tylko cz³owiekiem i jego si³y maj± granice. Tak, powinien odpocz±æ. Czy mu na to pozwol±??