Ravinia Festival... czyta³am o nim ju¿ podczas ostatniego mojego pobytu w Stanach, ale wtedy w³aœnie siê koùczy³. Oczywiœcie, przez trzy lata zd¹¿y³am zapomnieÌ o tej wakacyjnej imprezie, ale ju¿ w drodze z lotniska zobaczy³am wielki bilboard, informuj¹cy o mo¿liwoœci rezerwacji i zakupu biletów przez internet. Kiedy opad³y pierwsze emocje, zwi¹zane z powitaniami, niezbêdna aklimatyzacja i przyzwyczajenie do zmiany czasu (7 godz.), pierwszego nieprzespanego wieczora znalaz³am stronê (
www.ravinia.org) i zaczê³am siê rozgl¹daÌ co tam ciekawego proponuj¹. Owszem, ciekawostek i wielkich gwiazd bardzo wiele m. in. Santana, na którego wystêp mia³am wielk¹ chrapkê, Joshua Bell i jeszcze kilka innych nazwisk od czytania których, ja, biedna prowincjuszka dostajê zawrotu g³owy! Niestety, jestem tu absolutnie uzale¿niona od samochodów moich dzieci, przy czym moja córka w pierwszych tygodniach mojego pobytu, w³aœciwie wy³¹czy³a siê z jakichkolwiek dzia³aù, oczekuj¹c na dzidziusia, a potem... sami rozumiecie! Có¿, kapa³a mi œlinka na ró¿ne okazje, ale musia³am siê obejœÌ smakiem :-(((.
Nie mniej, kiedy zobaczyÂłam, Âże w programie na kolejny tydzieĂą przewidziany jest recital naszego kochanego chÂłopca, postawiÂłam Âżycie caÂłej rodziny na gÂłowie i stwierdziÂłam, Âże mogÂą sobie robiĂŚ co chcÂą, a babci teÂż siĂŞ coÂś od Âżycia naleÂży!!! ( Ha, ha, ha... Nie jest tak Âźle, bilety na 17 listopada, kupione zostaÂły juÂż wczeÂśniej!)
Oczywiœcie, jak to cz³owiek uzale¿niony, zamiast dojechaÌ godzinê wczeœniej i przy okazji zobaczyÌ ca³y kompleks, dotar³am przed bramê tego zielonego, kapi¹cego kwiatami miejsca, na 10 minut przed czasem. Galopkiem dotar³am do Bennett Gordon Hall i wesz³am (po kolejnym! zeskanowaniu kodu kreskowego biletu) na salê. Sala fajna (oczywiœcie jak to w Ameryce, na zdjêciach elegancka, w rzeczywistoœci trochê gorzej), kameralna, 460 miejsc z balkonem i co najwa¿niejsze o œwietnej akustyce! Zamiast dzwonków oznajmiaj¹cych pocz¹tek koncertu, trzykrotnie przygas³o œwiat³o, raz a potem drugi, jeszcze poproszono o wy³¹czenie telefonów, aparatów fotograficznych (niestety!!!!) etc. ... i nadejsz³a wiekopomna chwyla...
Na scenê, witany oklaskami, zdecydowanym, d³ugim krokiem wszed³ Danii³ (wreszcie œwietnie ubrany, elegancki, dobrze dopasowany garnitur i piêkne buty) i niemal z marszu zacz¹³ graÌ Sonatê Skriabina. Có¿, ja jeszcze siê do koùca Skriabina nie nauczy³am, ale pasja z jak¹ zagra³ nasz ulubieniec, porwa³a niemal wszystkich (na pocz¹tku s³ychaÌ by³o niestety szeleszcz¹ce papierki i ró¿ne inne straszne dŸwiêki, na tyle intensywnie, ¿e przypomnia³y mi siê czasy szko³y podstawowej i wycieczek do kina!). ¯eby by³o ciekawiej, równo z ostatni¹ nut¹ drugiej czêœci sonaty, rozleg³ siê sygna³ jakiegoœ zapomnianego telefonu komórkowego! Na szczêœcie nie rozproszy³o to zbytnio ani Daniila, ani publicznoœci.
PrzyszÂła kolej na pierwsze wykonanie Daniila Trzech BaÂśni Medtnera Op. 9. Beatko, rozpÂłynĂŞÂłabyÂś siĂŞ w zachwytach tak jak ja, bo juÂż badziej chyba nie moÂżna! Burzliwe oklaski na stojÂąco potwierdziÂły moj odbiĂłr. ZresztÂą, juÂż wszystkie kolejne brawa wykonywaliÂśmy na stojÂąco , a i okrzykĂłw "Brawo" nie zabrakÂło!
SÂłuchajÂąc Piekielnego TaĂąca z Ognistego Ptaka StrawiĂąskiego, pomyÂślaÂłam, Âże (zwÂłaszcza ostatnio) szaleĂącze brykanie po klawiszach, to jest to co paluszki Trifonowa lubiÂą najbardziej! Ale jaki to przynosi efekt!!!!! Moje serce rozbrykaÂło siĂŞ z nimi niemal do utraty tchu! Jejku! to co widziaÂłam i sÂłyszaÂłam przez internet na festiwalu w Verbier trzeba spotĂŞgowaĂŚ... juÂż nie wiem do ktĂłrej. NaprawdĂŞ genialne wykonanie, no i na Âżywo! Potem przeÂśliczna KoÂłysanka i znĂłw energetyczny FinaÂł.
Ufff... Przewa? Jak to juÂż? PrzecieÂż przed chwilÂą siĂŞ zaczĂŞÂło...
W czasie przerwy (tylko 10 minut), zorientowaÂłam siĂŞ, Âże przynajmniej poÂłowĂŞ publicznoÂści stanowiÂą Rosjanie, jest sporo JapoĂączykĂłw i... nie usÂłyszaÂłam sÂłowa po polsku! Ech, szkoda.
Po przerwie Debussy - Obrazki Zeszyt pierwszy. JakÂże ten chÂłopak potrafi zbudowaĂŚ nastrĂłj, delikatnie muskajÂąc klawisze swoimi dÂługaÂśnymi palcami!!! Taaak, zdecydowanie, to nie tylko Âświetny chopinista, ale rĂłwnieÂż doskonaÂły interpretator Claude`a. OczywiÂście po tych plumkaniach i pluskaniach, stanĂŞÂłam nieodwoÂłalnie u bram muzycznego nieba. Chyba nie tylko ja, bo wybuchÂła taka owacja, Âże poczuÂłam siĂŞ prawie jak w Dusznikach.
Po uk³onach i piêknym ch³opiêcym, skomnym uœmiechu, Danii³ na chwilê zamkn¹³ oczy, nabra³ tchu i zacz¹³ cykl dwunastu Etiud z opusu 25. Sami wiecie jak to brzmi, bo s³yszeliœmy te cuda nie raz na youtube. Ale na ¿ywo, na obcej ziemi, poczu³am siê stasznie dumna! Pomyœla³am TO MOJE! POLSKIE! I niech wszyscy padn¹ na kolana przed geniuszem naszego muzycznego wieszcza. Pomyœla³am te¿, ¿e my Polacy mamy Chopina, a oni Rosajnie maj¹ Czajkowskiego, Rachmaninowa i Trifonowa. Zbudowa³o mi siê to w tak okr¹glutkie zdanie, ¿e nie omieszka³am go powtórzyÌ , w rozmowie z Danii³em. Oczywiœcie z tej dumy i emocji uroni³am wiele ³ez, szczególnie przy Etiudzie nr 3, uwa¿aj¹c jednak¿e na odœwiêtny makija¿

)).
No có¿, szczerze mówi¹c, mam nieco podobne odczucia jak Dorotka. Etiudy grane przed rokiem, by³y wzorcem z Sevres. Teraz, mam wa¿enie, ¿e s¹ zbyt szybkie, chocia¿ wygrane doskonale i nie trac¹ nic ze swojego piêkna. Mo¿e to tylko nasze - polskie uszy, przyzwyczajone do innego tempa czuj¹ dyskomfort?
Muszê jeszcze napisaÌ o Etiudzie Rewolucyjnej. W angielskim, jak wiecie, okreœla siê j¹ jako "Zimowy Wiatr". Zastanawia³am siê, patrz¹c na diaboliczn¹ minê Danii³a (znan¹ nam z Walca Mefisto), jak¹ gra etiudê? Czy Rewolucyjn¹, czy Wiatr Zimowy? Cokolwiek jednak widzia³, by³o to przewspania³e, a¿ trudno by³o siê powstrzymaÌ od owacji! Ale wytrzymaliœmy. Natomiast to, co dzia³o siê po wystêpie nie zdarza siê tutaj chyba a¿ tak czêsto, bo Japoùczycy i wiekowi Amerykanie, pocz¹tkowo powœci¹gliwi, przygl¹dali siê nam - s³owianom z lekka zdziwieni, ale w koùcu równie¿ dali siê ponieœÌ entuzjazmowi.
Danii³ nie da³ siê zbyt d³ugo prosiÌ i ponownie zasiad³ do fortepianu, doœÌ chyba leciwego, ale cudownie brzmi¹cego Steinwaya. Szybciutko zapowiedzia³ pierwsz¹ Etiudê z op. 10 Chopina i zagra³!!! Znów burza oklasków (na stoj¹co), powtórne wejœcie i zapowiedŸ: Etiuda nr 2 z op.10. Rozleg³y siê chichoty i zapad³a martwa cisza. Pop³ynê³y dŸwiêki i po raz kolejny wiêkszoœÌ dusz ulecia³a wysoko... no w ka¿dym razie moja. Kolejne owacje i kolejny bis: dla odmiany Chopin, Etiuda op. 10 nr 3. No, teraz to ju¿ wybuch œmiechu, ale króciutki bo wszyscy chcieli wiêcej muzyki! Nie znam s³ów, które wyrazi³yby to co s³yszeliœmy, ale Wy przecie¿ doskonale wiecie na co staÌ tego ch³opca! I znów d³uuugie standing ovations i kolejny bis. Podejrzewam, ¿e wszyscy chcieliby us³yszeÌ resztê etiud z opusu 10, ale tym razem Danii³ zapowiedzia³: Johann Strauss Overture to "Die Fledermaus", nie dodaj¹c, ¿e to jego w³asna transkrypcja, ale my ju¿ to przecie¿ doskonale wiemy. Jak równie¿ to, ¿e jego technika gry jest wrêcz niewiarygodna. W niektórych utworach, chyba nikt normalny nie jest w stanie nad¹¿yÌ za b³yskawicznymi ruchami jego palców! Tak by³o i tym razem!
Zmêczony, ale szczêœliwy i uœmiechniêty, wsta³ z³o¿y³ kolejny g³êboki uk³on i wyszed³. Owacje trwa³y jeszcze jakiœ czas, ale ju¿ chyba wszyscy czuli, ¿e da³ z siebie wszystko i wymagaÌ wiêcej by³oby nieprzyzwoitoœci¹.
W kolejce do wyjœcia, sta³am obok uœmiechniêtego szeroko, zachwyconego Amerykanina, który zwacaj¹c siê do mnie powiedzia³: Hi`s amazing! O yes! - odpar³am i nie trzeba by³o wiêcej s³ów. Ten¿e przesympatyczny cz³owiek (nie, nie... du¿o ode mnie m³odszy!), potem zobi³ mi z Dani³em zdjêcie!
Tutaj s¹ nieco inne zwyczaje, ni¿ u nas. To nie wielbiciele oblegaj¹ kulisy, by spotkaÌ ulubionego atystê, to On wychodzi do foyer. Bardzo to mi³e, chocia¿ tworzy siê straszny t³ok i trudno siê dostaÌ po autograf i zamieniÌ kilka s³ów. Mnie siê jednak uda³o w ca³ym zamieszaniu nie tylko dostaÌ autograf (niestety bez dedykacji dla nas kurieowiczów), ale równie¿ chwilê porozmawiaÌ, przekazaÌ Wasze ¿yczenia (dziêki s³uchaniu radia Orfiej doskonale poradzi³am sobie w rozmowie po rosyjsku, natomiast Danii³ podziêkowa³ mi piêkn¹ polszczyzn¹!) i naszym szafarskim zwyczajem, zrobiÌ wspólne zdjêcie.
Przyznam, ¿e to emocjonalne szaleùstwo, jakie dane mi by³o wczoraj prze¿yÌ, mia³o szczególny wymiar, bo tu, tak daleko od domu - ojczyzny, odczuwa siê szczególnie bliskoœÌ muzyki Chopina, a i s¹siadów z Europejskiego podwórka traktuje siê jak bliskich znajomych.